No i po namowach Sylwka Luberadzkiego wyruszamy na Bałkany a z nami nasza ”Śląska” maskotka Artur Duchnik. Nad ranem pakujemy samochód. Godzinna przerwa na naprawę zamka w samochodzie……… i wyruszamy z małym opóźnieniem ale w świetnych nastrojach. Pierwszy postój w Czechach i wskakujemy w koszulki przygotowane specjalnie na wyjazd przez Adama „Bona”, kilka chwil na zakup czeskiego piwa i dalej w drogę. W miarę zbliżania się do bośniackiej granicy temperatura wzrasta a na przejściu granicznym termometr …. pokazuje 43 stopnie.
Po kilkunastu godzinach w samochodzie jesteśmy w Konjic nad piękną Neretvą. Kilka chwil obserwujemy „żyjącą” wodę i potężne marmoraty buszujące o zachodzie słońca na płaniach i ku uciesze turystów i mieszkańców ochoczo zbierające….. kawałki chleba. Poznajemy miejscowego strażnika, który oferuje nam noclegi oraz licencje i rozpoczynamy „wieczorek zapoznawczy”. O świcie jesteśmy nad wodą i ku naszemu zdziwieniu łowimy krótkie rybki a potężne marmoraty, które widać z mostu nie reagują na nasze przebierania w pudełkach.
Zaczynamy łowić lipienie używając do tego dłuuugiego przyponu i małych ciężkich imitacji kiełży oraz pedałków. Jacek ma pstrąga grubo powyżej 50 cm, który demoluje mu wędkę ale i złamana szczytówka nie psuje mu humoru. Ściemnia się i przechodzimy na suchara a pstrągi ochoczo atakują imitację chruścików i jętek. Rozbijamy namioty przy rzece i przy ognisku dzielimy się swoimi doświadczeniami zdobytymi na pięknej ale trudnej rzece.
Pobudka, pakowanie i dalej… teraz Rybnik. I znowu 40 eurasów za licencje ale warto bo łowimy dużo ryb, szczególnie na suchą muchę. Wielu wędkarzy z całej Europy to codzienność na tej pięknej lecz… przełowionej rzece. Spędzamy jeszcze noc nad rzeką i rano uciekamy od tropikalnej temperatury do domu. Wyjazd świetny i każdemu polecamy. Od Neretvy do Rybnika warto…